z dedykacją dla … męża

Dziś dzieci nocują u cioci poza miastem. Odwiozłam je wieczorem, a wracając spojrzałam w niebo. Zobaczyłam coś, na co nie spoglądałam chyba wieki. Co? Gwiazdy! A konkretnie Wielki Wóz.

070727wielki_woz01

To nie jest widok, który dziś zobaczyłam – zdjęcie pożyczyłam z Internetu; mam wrażenie, że to co dziś widziałam to byłoby najpiękniejsze ujęcie, niestety nie jestem super fotografem, więc zdjęcie nie wyszło 
Widok te ma dla mnie znaczenie sentymentalne. W czasach, gdy jeszcze nie byłam mężatką, z moim przyszłym, często patrzyliśmy w gwiazdy. Dziś po położeniu maluchów do łóżek nawet nie ma mowy o wyjściu z domu – przecież nie zostawimy ich samych.
Nie chodzi mi tu wcale o to, że dzieci są przeszkodą, tyko dziś zrozumiałam, że w całej tej gonitwie i codzienności, zapomnieliśmy o tym, co kiedyś sprawiało nam radość. Mogliśmy godzinami patrzeć w niebo trzymając się za ręce, w swoich objęciach zapominaliśmy o kłopotach. A dziś? Dziś zapomnieliśmy, że na niebie są gwiazdy, że wystarczy być blisko siebie, a smutek i żal znikną. Codziennie jesteśmy tak pochłonięci obowiązkami, że zapominamy o tym, dlaczego jesteśmy razem.
Spojrzałam w niebo i przypomniałam sobie, jak pięknie było kiedyś, o czym zapomnieliśmy przez te lata. Chciałam przypomnieć o tym mężowi, niestety telefon pozostał głuchy. Nasze dzisiejsze rozmowy nie należały do najmilszych, więc pomyślałam, ż po prostu obrażony, ale pyszna kolacja poprawi mu humor. Niestety znów nas dopadła rzeczywistość, a konkretnie wirus. Przed świętami maluchy chorowały na rota wirusa, dziś dopadło męża. A ja zupełnie nieświadoma swoich czynów, postanowiłam przygotować wariację nt. tortellini ze szpinakiem, a jak szpinak to i czosnek – to było trudne do zniesienia także kolację niestety zjadłam samotnie, a gwiazdy mogę pooglądać również tylko we własnym towarzystwie.
kolacja we dwoje

Z ADHD pod jednym dachem

Już wcześniej wspominałam o tym, że jedno z moich dzieci ma nadpobudliwość psychoruchową, przez wielu krótko nazywaną ADHD. Rzadko w domu używamy tych stwierdzeń, bo uważamy, że nie ma powodu argumentować złego zachowania syna jego zaburzeniami. I tak codziennie żyjemy z ADHD. Jeśli nie możesz czegoś pokonać – polub to! Kierujemy się tą dewizą, bo tak łatwiej i w zasadzie nie mamy wyjścia.
Nasze problemy zaczęły się gdy Synek poszedł do szkoły, jako jeden z wielu „szczęśliwych” sześciolatków. Dziś jesteśmy mądrzejsi i gdyby można było cofnąć czas to na pewno byśmy starali się udowodnić, że Młody nie powinien jeszcze iść do szkoły. Cóż, mleko się rozlało, do szkoły poszliśmy. Dosłownie poszliśmy, dlatego że co chwila byliśmy do niej wzywani, jako rodzice. Zaczęło się na stłuczonej szybie, a potem już było tylko gorzej…
Wydawało nam się, ze trafiliśmy na nauczycielkę, która sama będąc matką dzieci w podobnym wieku, zrozumie trudy rodzicielstwa i wychowywania dziecka, które ma problemy – niestety tylko nam się tak wydawało, a nauczycielka szybko pokazała jak bardzo pragnie pozbyć się problemu z klasy, a psycholog szkolna wraz z dyrekcją ze szkoły. Niestety w tamtym, trudnym dla nas czasie, bo dopiero byliśmy na etapie diagnozy Synka, spotkaliśmy ludzi, którzy choć powinni, to odmówili nam pomocy. Cale szczęście nie wszyscy byli tacy i mieliśmy okazję poznać fantastycznych psychologów , pedagogów i terapeutów. W ciągu kilku miesięcy udało nam się otrzymać diagnozę i potrzebne wsparcie. Bo to ostatnie dla dziecka i jego rodziców jest najważniejsze.
Diagnoza była dla nas trudna do przyjęcia. Bo przecież w przedszkolu nikt nie narzekał na naszego Synka, nie było skarg. Ale gdy Młody poszedł już do szkoły zauważyliśmy, że coś niepokojącego się z nim dzieje: był bardzo rozdrażniony, jego ruchliwość była wzmożona, a największy problem był z odrabianiem lekcji – po prostu była to droga przez mękę, nie chciał tego robić (zdarzało się, że 4 linijki literek pisał nawet 3 godziny). On się denerwował i my byliśmy zdenerwowani – teraz wiemy, że przy nadpobudliwości to nie tędy droga. Doszły też uwagi w dzienniku, że trzaska szufladami, do koleżanki mów „zamknij się”, gdy do niego zagaduje na lekcjach, na przerwach przepycha się z kolegami. Na nic się zdały prośby, a nawet groźby by Młody się uspokoi i w końcu przystosował do szkoły. Niektórzy rodzice pewnie by to zignorowali, bo przecież jak my byliśmy w wieku naszych dzieci, takie rzeczy też się działy i nikt nie chodził do szkoły na skargę, ani do psychologa. My wybraliśmy inną drogę i postanowiliśmy w pierwszej kolejności dowiedzieć się o co tak naprawdę chodzi, co dzieje się z naszym dzieckiem. Zaczęliśmy od integracji sensorycznej, i tu już pierwsze sygnały że to może być nadpobudliwość psychoruchowa. Od terapeutki dostaliśmy nawet wskazówki dla nauczyciela, zresztą pani sama o nie poprosiła. Były to wskazówki, ale tylko przez 2 dni pani stosowała się do nich, bo została poinformowana przez dyrekcję i psychologa szkolnego, że nie może stosować wskazówek z prywatnej poradni specjalistycznej. Wyobraźcie sobie moją minę i strach, dlaczego nie? Przecież w poradniach prywatnych często pracują lepsi specjaliści niż w państwowych, nie mamy czasu na czekanie w kolejce, stać nas na zajęcia prywatne – dlaczego nie? Dziś już wiem, ze szkoła ma OBOWIĄZEK STOSOWAĆ SIĘ DO WSKAZÓWEK KAŻDEJ PORADNI SPECJALISTYCZNEJ, niezależnie od tego czy jest ona państwowa czy prywatna. Nie dajcie sobie wmówić, że tak nie jest. W naszej miejscowości nie ma zbyt wielu specjalistów w tej dziedzinie i niektórzy pracując w placówce państwowej pracują też w prywatnej do której uczęszczamy. Czy w przypadku np. cukrzycy, też szkoła by odmówiła podawania insuliny, dlatego że rodzice przynieśli zaświadczenie z prywatnej przychodni?
Tak więc przyjęliśmy ADHD pod nasz dach. Zaprzyjaźniliśmy się z nim. Nie mieliśmy wyjścia, bo dopadło naszego ukochanego Synka. Nie jest łatwo, ale walczymy każdego dnia.
Ktoś mnie zapytał skąd się wzięła nadpobudliwość psychoruchowa, co ją wywołuje? Jak przy innych zaburzeniach naukowcy postanowili i tu znaleźć kilka przyczyn:
• czynniki genetyczne, tzw. dziedziczenie wielogenne (w materiale genetycznym nie można znaleźć jednego miejsca odpowiedzialnego za powstawanie ADHD),
• uwarunkowania psychospołeczne (zaburzone funkcjonowanie rodziny, choroby lub zaburzenia psychiczne w rodzinie, uzależnienia u rodziców, brak konsekwencji w procesie wychowawczym, niezaspokajanie potrzeb psychicznych dziecka, deficyty neuropsychologiczne),
• czynniki okołoporodowe (urazy, zamartwica, nieprawidłowy przebieg ciąży; wcześniactwo, nikotynizm, alkoholizm, narkomania w okresie ciąży; infekcje, szczególnie wirusowe w czasie ciąży),
• alergia i nietolerancja pokarmowa,
• ciężki przebieg chorób zakaźnych oraz urazy czaszki w okresie dziecięcym,
• przewlekłe zatrucia ołowiem,
• niedobór substancji neuroprzekaźnikowej, komórki mózgowe dotknięte zaburzeniami są niedojrzałe, w większości przypadków dojrzewają w późniejszym okresie (młodzieńczym),
• dostarczanie organizmowi nadmiernej ilości barwników, konserwantów i salicylanów
U nas miało miejsce kilka czynników z listy powyżej. Nie wiem jaki, i czy w ogóle mają wpływ na to, że moje dziecko ma ADHD, choć w ankietach, które wypełniałam podczas diagnozowania, pytania o przebieg ciąży i poród były, pytano też o choroby zakaźne jakie przebyliśmy. Ja matka, która urodziła przez cesarskie cięcie, przebyłam w ciąży rota wirusa i wirusowe zapalenie układu moczonego, synek w wieku 3 lat wylądował w szpitalu z rota wirusem, a w wieku 5 lat w wyniku reakcji alergicznej w trakcie ospy wietrznej; dzisiejsze jedzenie ma mnóstwo konserwantów, barwików i salicylanów – w chwili obecnej tylko na to ostatnie mamy jakiś wpływ.
Nadpobudliwość psychoruchowa może przejawiać się w trzech strefach:
• ruchowej – dziecko zazwyczaj biega zamiast chodzić; bywa ze podejmuje działania niebezpieczne (zdarzają się wtedy urazy, np. złamania); podczas oglądania telewizji klaszczą, podskakują, wiercą się, zmieniają kanały; miewają problemy w zawiązywaniu sznurowadeł, zapinaniu guzików, brzydko rysują, ich prace są pomięte i poplamione; mają trudności z ładnym pisaniem;
• poznawczej – mają problemy w skupieniu się na jednej czynności; cechuje je gadatliwość, pochopność i pobieżne myślenie;
• emocjonalnej – niedojrzałość emocjonalna sprawia, że dziecko jest uparte, niecierpliwe i nietolerancyjne. Łatwo ulega sugestii i wpływom innych. Nie potrafi wyciągać wniosków z własnych doświadczeń, co prowadzi do niskiego poczucia pewności siebie a w konsekwencji do zaniżonej samooceny. Jego odporność na sytuacje trudne jest bardzo niska, dlatego po nieudanych próbach rezygnuje z podejmowania dalszych etapów działań, traci zapał lub wykonuje zadanie chaotycznie. Nie potrafi czekać, chce być chwalone natychmiast. Dzieci nadpobudliwe często wchodzą w konflikty z rówieśnikami co powoduje złe funkcjonowanie w sferze społecznej. Mają również większe szanse od swoich rówieśników bycia odrzucanym lub stania się kozłem ofiarnym.
Nadpobudliwość psychoruchowa może dotykać wszystkich, 2 lub tylko jednej sfery.
Nie ma znaczenia ilu sfer dotyka. Mnie bardziej zaniepokoiły zagrożenia jakie niesie ze sobą ADHD, które przez otoczenie będzie zignorowane. Dlatego zabraliśmy Młodego ze szkoły, która nie okazała nam wsparcia (raczej coś wręcz przeciwnego). Przeraziło nas to, że brak odpowiedniego wsparcia ze strony rodziców i pedagogów może doprowadzić do:
• obniżonej samooceny,
• zaburzeń sfery emocjonalnej i rozwoju nerwicy,
• depresji,
• zachowań aspołecznych,
• postawę lękową lub agresję,
• uzależnienia ,
• słabsze osiągnięcia w nauce.
A teraz coś dla rodziców, którzy tak jak my mają dzieci z nadpobudliwością psychoruchową, takie małe światełko w tunelu  Nie jest idealnie, miewamy trudne dni, czasami nie potrafimy do niego dotrzeć, ale już nieźle czyta, piszę ze słuchu, i to całkiem ładnie, kolorując już nie zamazuje obrazka jednym kolorem, tylko zmienia kredki i nie wychodzi za linię. Walczy z impulsywnością. Była to nasza wspólna ciężka praca i jeszcze mamy wiele do wypracowania, ale każdy sukces nas motywuje. Synek słysząc pochwały, nawet za drobne rzeczy, ma większe chęci by sięgać po trudniejsze zadania. A i najważniejsze, w wieku 7 lat poszedł do drugiej klasy 😉 – nie skorzystaliśmy z możliwości ponownego posłania go do pierwszej.
ADHD nauczyło nas zauważać najdrobniejsze sukcesy dziecka (nie tylko Synka, ale też jego siostry), cieszyć się z każdego postępu.

Omal nie umarłam ze strachu…

Dopiero dziś piszę o tym, co przytrafiło mi się wczoraj. Kosztowało mnie to mnóstwo nerwów i najnormalniej w świecie nie miałam już siły.
Wczoraj miałam dzień wolny – jeden jedyny na załatwienie mnóstwa spraw. Priorytetem była rozmowa z Paniami: psychologiem i pedagogiem szkolnym. Korzystając z tego, że to dzień wolny postanowiłam pójść też do fryzjera. Udało mi się w ostatniej chwili umówić na godz. 12. Super, bo Młody kończy lekcje o 12:45, a na 13:15 ma muzykoterapię. Zdążymy.
Wszystko byłoby super, gdyby nie to, że Syn kończy lekcje o 12:30. Zawsze kilka razy sprawdzam, o której dokładnie kończy – tym razem nie wiem czemu, ale tego nie zrobiłam.
To co przeżyłam to zrozumie tylko matka, która spóźniła się kiedyś po dziecko i nie zastała go w szkole. To były chyba najgorsze 30 minut moim życiu. Trudno jest mi nawet sobie wyobrazić co czuło moje dziecko, gdy nie zastało mnie w domu, ale okazał się na tyle dojrzały, że postanowił wrócić do szkoły.
Jak dowiedziałam się że jest w szkole, to w drodze obmyślałam sobie, jak mu nagadam, jak go ukażę, ale jak go zobaczyłam to tylko przytuliłam najmocniej jak potrafię i powiedziałam: dobrze, że Cię znalazłam. Kocham Cię Synku.
Zwariowałabym jakbym go nie mogła znów przytulić.
Wiecie co? Chyba już nigdy nie pójdę do fryzjera w czasie, gdy moje dziecko jest w szkole. Moja fryzura nie jest warta takiego stresu. O nie!!!
Od rana już planowałam. Miałam wam opisać, jak oceniam rozmowę w Paniami: psychologiem i pedagogiem w szkole. Bałam się tej rozmowy, ale znów mogę przyznać, że w przypadku tej szkoły czuję naprawdę wsparcie, a nie próbę udowadniania mi, że to moja wina, że mam dziecko z nadpobudliwością. Że powinnam leczyć go farmakologicznie. Kochani pierwszy raz od dawna czuję, że na naszej drodze stanęli ludzie, którzy chcą nam pomoc i są dla nas wsparciem. Dla wychowawczyni Synka mogłabym napisać list pochwalny  cudowna osoba. A Panie, które ze mną rozmawiały okazały naprawdę dużo empatii. Takie rozmowy bardzo pomagają i sprawiają, że rodzice mają jeszcze więcej siły.
Sporo przeszliśmy zanim trafiliśmy do obecnej szkoły. Staraliśmy się chronić Synka najlepiej jak potrafiliśmy, jednak nie udało nam się to. Potem potrzebowaliśmy kilku miesięcy, żeby wszystko wróciło do normy: znów mamy pogodne dziecko, które cieszy się życiem.
Staramy się nie wracać do tamtego okresu, ale postanowiłam, że opisze co może czekać dzieci i rodziców dzieci z ADHD, ale też z innymi zaburzeniami. Liczę na Wasze sugestie, co jeszcze warto poruszyć? co spotkało Was? nie tylko to co złe, bo może tak jak my trafiliście na cudownych ludzi.

To mnie wkurza …

Ostatni czas był dla mnie trudny: mnóstwo pracy i obowiązków domowych, kilka trudnych rozmów. Myślę, że wszystko udało mi się poukładać, choć efekt nie do końca mnie zadowala.
Wracając do trudnych rozmów. Myślę, że najtrudniejsza była dla mnie ta, którą odbyłam z rodzicami uczniów z klasy mojego syna. Nawet miało mnie nie być na tym zebraniu rodziców. A zaczęło się od tego, że rodzice 3 chłopców poskarżyli się na zachowanie Młodego, że popycha i rzekomo bije. Niestety żadna mama nawet nie wpadła na pytanie w jakich okolicznościach doszło do takiej sytuacji. Dlatego wychowawczyni poprosiła mnie o przekazanie informacji na temat tego co dolega mojemu synowi. Było to dla mnie niezwykle trudne, ale skoro niektórzy rodzice są tak bardzo zatroskani o mojego syna, że postanowili nawet iść do psychologa szkolnego to w zasadzie nie miałam wyjścia.
Otóż moje dziecko ma nadpobudliwość psychoruchową, przez niektórych w skrócie nazywaną ADHD. Rozmowa z rodzicami była dla mnie trudna, głównie dlatego, że jedna z mam, ta szczególnie zatroskana o mojego syna, postawiła sobie za punkt honoru, że udowodnić, że moje dziecko jest złe.
Kiedyś szukając informacji nt. nadpobudliwości znalazłam jedno zdanie, którego trzymam się do dziś: rodzic powinien być adwokatem swojego dziecka. I wiecie co? Dopiero na tym zebraniu, pierwszy raz tak naprawdę poczułam, że powinnam bronić jego honoru. I dlatego bardo dziwi mnie to, że mama, która powinna troszczyć się o swoje dziecko, nawet nie zdaje sobie sprawy z tego jak wielką krzywdę wyrządza mu oskarżając w jego imieniu inne dziecko o coś czego nie zrobiło. Żal mi tego dziecka. Całe szczęście, że w szkole jest monitoring i takie oskarżenia można szybko zweryfikować.
Wiecie co? Bardzo bałam się tej rozmowy, ale pomijając tą jedną mamę i jej przyjaciółkę, to rodzice naprawdę dobrze zareagowali. Mój syn nawiązuje przyjaźnie z dziećmi, z którymi wcześniej nawet nie zamienił słowa, na przerwach maluje zamiast bawić się w przepychanki, unika tych 3 chłopców, którzy najpierw prowokowali go a potem skarżyli.
Nadpobudliwość bardzo różnie objawia się u dzieci, każde jest inne. Te „niegrzeczne” dzieci często są bardzo zdolne, ale trzeba im pomóc w ujawnieniu zdolności. Mój syn np. jest świetnych kucharzem 😉

Zmiana od dziś…

Dziś postanowiłam, że moja rodzina będzie jadła to co im przygotuję, będę głucha na stwierdzenia że tego nie chcę, nie smakuje mi. Mam wrażenie, że zawsze pełna lodówka dawała powód do tego, że jeśli nie mają ochoty na to co przygotowałam to zawsze mogą sięgnąć po swój przysmak. I tak zamiast pełnowartościowego obiadu jest serek lub kanapki.

Dla małych dzieci matki, i ja też, przygotowują dania, które im smakują i jest pewność, że cały posiłek będzie zjedzony. Ale co z rodzicami, którzy mają już dość rosołu + kotletów z piersi kurczaka z ziemniakami, na zmianę z pomidorową + ziemniaki i mielony, do tego jedyny akceptowalny dodatek to gotowana marchewka lub buraczki zasmażane? Dziś powiedziałam:basta!!! Dość co weekend takich samych śniadań, obiadów i pizzy na kolację.

Dlatego dziś moje dzieci dostały na obiad spaghetti. Ale nie takie kupione, ze słoika. O nie!!! Danie w100% wykonane przeze mnie. Jestem z siebie dumna,  bo cały posiłek został zjedzony, a ja znam skład sosu.

obiad

Staram się ograniczać ilość cukru, który zjadają moje dzieci, dlatego w sosie nie ma ani kryształka:) w zastępstwie dodałam startą marchewkę i seler.

Wynik mojego dzisiejszego starcia z dziećmi to: 2:0,5 dla mnie.

0,5 punktu dla dzieci, ponieważ przy śniadaniu nie wszystko poszło jak zaplanowałam. Niestety mój Syn stwierdził, że nie będzie jadł mojego dania i uznał, że woli jajka. Potem, że zje serek skoro jajek nie chcę mu przygotować. Ostatecznie śniadanie zjedzone w całości :)

Chcesz poznać przepis?

Ja do swojego sosu dodałam:

  • cebulę,
  • 2 ząbki czosnku,
  • 1 marchewkę
  • kawałek selera,
  • 30 dag mięsa mielonego z szynki (spokojnie możesz użyć indyka, polędwicy wołowej lub cielęciny),
  • puszkę pomidorów,
  • łyżeczkę koncentratu pomidorowego,
  • szklankę bulionu,
  • łyżeczkę suszonej bazylii, mielonej słodkiej papryki, sól i pieprz do smaku.

Marchewkę i selera starłam na drobnej tarce.

Wszystko dusiłam na wolnym ogniu ok. 1 godziny.

Daj znać jeśli Twoim dzieciom też smakowało.

Przykazania rodzica

Kilka miesięcy temu szukałam informacji nt. nadpobudliwości psychoruchowej. Potrzebowałam informacji o objawach i jak można pomóc dziecku z takimi zaburzeniami. Chciałam sobie i wszystkim wokół udowodnić że problem mnie nie dotyczy. Poniekąd mi się to udało, ale o tym innym razem.
Dziś chcę wspomnieć o tym co udało mi się znaleźć. Przede wszystkim znalazłam przykazania rodzica, które są autorstwem Janusza Korczaka. Przykazania są napisane w formie życzeń wyrażanych przez dziecko. Gdy je pierwszy raz czytałam to, przyznam szczerze, ryczałam jak bóbr. Moje przykazania wiszą na lodówce, po to żebyśmy ja i Mąż w każdej chwili mogli sobie przypomnieć każdy punkt.

1) Nie psuj mnie. Dobrze wiem, że nie powinienem mieć tego wszystkiego, czego się domagam. To tylko próba sił z mojej strony. – nadal uczę się asertywności. Moim dzieciom z racji tego, że nie mogę być z nimi w ciągu dnia próbują wykorzystywać ten argument do uzyskania np. nowej zabawki.
2) Nie bój się stanowczości. Właśnie tego potrzebuję – poczucia bezpieczeństwa. – ale nie krzycz. Przyznam, gdy od rana słyszę kłótnie, bądź jęczenie „mama to, mama tamto”, trudno jest powstrzymać się przed tym, żeby nie wrzasnąć na dziecko. Ale mam radę: wyjdź z pokoju, wróć jak uśmiech i cierpliwość wróci :)
3) Nie bagatelizuj moich złych nawyków. Tylko ty możesz pomóc mi zwalczyć zło, póki jest to jeszcze w ogóle możliwe. – zawsze reaguj na złe zachowanie dziecka. Ja już wiem, że ignorowanie pewnych rzeczy się nie sprawdza.
4) Nie rób ze mnie większego dziecka, niż jestem. To sprawia, że przyjmuje postawę głupio dorosłą. – przez to szybciej nie dorosną. Pamiętasz, jak było super, gdy miałaś/miałeś 7 lat?
5) Nie zwracaj mi uwagi przy innych ludziach, jeśli nie jest to absolutnie konieczne. O wiele bardziej przejmuję się tym, co mówisz, jeśli rozmawiamy w cztery oczy. – moje dzieci zwracanie uwagi przy innych bardziej zawsze nakręcało. Poza tym postaw się w ich sytuacji: jak czujesz się gdy szef zwraca Ci uwagę w obecności całego zespołu? Nie fajnie, prawda?
6) Nie chroń mnie przed konsekwencjami. Czasami dobrze jest nauczyć się rzeczy bolesnych i nieprzyjemnych. – to jest moment na to, żeby wiedziały że każde działanie ma swoje konsekwencje – niestety nie zawsze dobre.
7) Nie wmawiaj mi, że błędy, które popełniam, są grzechem. To zagraża mojemu poczuciu wartości. – a Ty nie popełniasz błędów?
8) Nie przejmuj się za bardzo, gdy mówię, że cię nienawidzę. To nie ty jesteś moim wrogiem, lecz twoja miażdżąca przewaga! – warto zrozumieć, że dzieci często w taki sposób wyrażają swoje emocje. Inaczej nie potrafią. Do Ciebie należy, żeby je tego nauczyć.
9) Nie zwracaj zbytniej uwagi na moje drobne dolegliwości. Czasami wykorzystuję je, by przyciągnąć twoją uwagę. – paluszek i główka to szkolna wymówka :) czasami po prostu chce się przytulić.
10) Nie zrzędź. W przeciwnym razie muszę się przed tobą bronić i robię się głuchy. – wiem, że trudne do wykonania. Czasami odpuść – naprawdę warto!
11) Nie dawaj mi obietnic bez pokrycia. Czuję się przeraźliwie tłamszony, kiedy nic z tego wszystkiego nie wychodzi. – składaj tylko obietnice, które masz zamiar spełnić. Zaufanie trudno odbudować.
12) Nie zapominaj, że jeszcze trudno mi jest precyzyjnie wyrazić myśli. To dlatego nie zawsze się rozumiemy. – słuchaj i obserwuj. Nie zawsze powiem w prost czego potrzebuje.
13) Nie sprawdzaj z uporem maniaka mojej uczciwości. Zbyt łatwo strach zmusza mnie do kłamstwa. – zaufaj! Ktoś mi powiedział, że do dziecka trzeba mieć ograniczone zaufanie, ale kto ma mu ufać, jeżeli nie rodzice?
14) Nie bądź niekonsekwentny. To mnie ogłupia i wtedy tracę całą moją wiarę w ciebie. – konsekwencja nie musi oznaczać karania za złe uczynki. Dzieci nas obserwują, dlatego jeśli Ty nie kończysz swoich spraw, to ono tego też nie będzie robiło.
15) Nie odtrącaj mnie, gdy dręczę cię pytaniami. Może się wkrótce okazać, że zamiast prosić cię o wyjaśnienia, poszukam ich gdzie indziej. – korzystaj ze tego, że jeszcze pyta. Jutro może przestać i zatęsknisz za tym.
16) Nie wmawiaj mi, że moje lęki są głupie. One po prostu są. – ty nie widziałaś/widziałeś potworów w szafie?
17) Nie rób z siebie nieskazitelnego ideału. Prawda na twój temat byłaby w przyszłości nie do zniesienia. Nie wyobrażaj sobie, iż przepraszając mnie stracisz autorytet. Za uczciwą grę umiem podziękować miłością, o jakiej nawet ci się nie śniło. – nic dodać, nic ująć.
18) Nie zapominaj, że uwielbiam wszelkiego rodzaju eksperymenty. To po prostu mój sposób na życie, więc przymknij na to oczy. – póki nie robi sobie krzywdy, czemu nie?
19) Nie bądź ślepy i przyznaj, że ja też rosnę. Wiem, jak trudno dotrzymać mi kroku w tym galopie, ale zrób, co możesz, żeby nam się to udało. – a takie to było niezdarne kilka lat temu. Pomagaj.
20) Nie bój się miłości. Nigdy. – to wg mnie powinno stać na pierwszym miejscu. Po prostu, kochaj. Zobaczysz, odwdzięczy się.

Ja jeszcze do tego dodaję 10 próśb dziecka nadpogudliwego:

  1. Pomóż mi skupić się na jednej czynności. – zbyt dużo zadań sprawi, że nie wykona żadnego.
  2. Chcę wiedzieć co się zdarzy za chwilę. – niestety czasami trudno jest przewidzieć konsekwencje działania, ale opowiadaj co może się stać.
  3. Poczekaj na mnie, pozwól mi się zastanowić. – zwolnij, kiedyś Cię zaskoczy :)
  4. Jestem w kropce, nie potrafię tego zrobić, pokaż mi wyjście z tej sytuacji. – pokieruj, ale nie wykonuj za dziecko.
  5. Chciałbym od razu wiedzieć, czy to, co robię, jest zrobione dobrze. – daj informację zwrotną po każdym zadaniu.
  6. Dawaj mi tylko jedno polecenie na raz. – cierpliwości. W ten sposób wypracujesz też pewne nawyki.
  7. Przypominaj mi, żebym się zatrzymał i pomyślał. – koniecznie!!!
  8. Dawaj mi małe zadania do wykonania, kiedy cel jest daleko- gubię się. – pamiętaj, żeby chwalić po każdym dobrze wykonanym zadaniu.
  9. Chwal mnie chociaż raz dziennie – bardzo tego potrzebuję.
  10. Wiem, że potrafię być męczący, ale czuję, że rosnę, kiedy okazujesz mi, jak mnie kochasz!- kochaj najmocniej na świecie. Tylko wtedy osiągniesz sukces.

Pamiętaj, że jesteś dobrą Matką. Nie daj sobie wmówić, że jest inaczej.

Mój Mąż gotuje… dla mnie

Mój Mąż gotuje… Makaron z pesto, ale po męsku bo z boczkiem :) Zwykle tego nie robi, ale czasami mu się zdarza. Zastanawiam się co skłoniło go do takiej aktywności. Są dwie  opcje: z miłości do żony, bo jak zwykle nie jadła dziś obiadu, albo po prostu miał ochotę zjeść coś dobrego. Opcja: z miłości bardziej do mnie przemawia. Tylko dlaczego o tej porze? Zjem tylko odrobinę, aby spróbować, bo przecież będzie mu przykro :)

Danie nie jest skomplikowane i wymaga połączenia w zasadzie 3 składników (jeśli chce się żeby było bardziej wykwintne to jeszcze pomidory suszone i lampka wina), ale po ciężkim dniu smakuje po królewsku.

Jak widać nie potrzeba mówić, że się kocha. Można to okazać w inny sposób: gotując ulubioną potrawę, życząc miłego dnia, lub po prostu przytulając. W moim domu ważne są właśnie takie gesty, dlatego gdy wychodzę z domu zawsze mocno tulę swoje dzieci i męża, zawsze życzymy sobie dobrego dnia,  a dzieciom miłej zabawy. Młode zupełnie nieświadome też mówią do mnie „baw się dobrze”, gdy wychodzę do pracy. Urocze, prawda? Nie chodzę do pracy by się bawić,  ale zawsze lepiej się później pracuje, motywacja wyższa :)

Nie zawsze mam czas i siłę, żeby co wieczór bawić się ze swoimi dziećmi, ale zawsze mam czas na rozmowę. Nawet jeśli po pierwszym pytaniu jak minął dzień, odpowiadają, że nic się nie działo, to za chwilę okazuje się że było mnóstwo przygód. A czy Ty  znajdujesz choć chwilę na to, żeby Twoi bliscy mogli opowiedzieć Ci swój dzień?

maz gotuje

Dlaczego nie mogę odpocząć w weekend?

Ironia losu matki-bez-photoshopa: w  ciągu tygodnia pracującego min. 5 razy włączam drzemkę, potem pędzę cały dzień wiecznie w niedoczasie, a w weekend? W weekend budzę się przed 6.00 rano. Sama z siebie, bez przymusu, dzieci i mąż nadal śpią.

Od samego rana obmyślam cały dzień: minuta po minucie, by nic z cennego czasu nie umknęło. Nim wszyscy wstaną wiem co zaproponuję na śniadanie (dziś słodkie tosty francuskie:) – ciekawe czy będą smakowały), dokładnie zaplanowany obiad – koniecznie coś szybkiego do przygotowania, bo z Synem trzeba sprawdzić czy wszystkie lekcje są odrobione i sprawdzić jego wiedzę.

Jutro do pracy, dzieci do szkoły i przedszkola. Tona rzeczy do prasowania czeka, pranie też jakieś napewno trzeba zrobić. Potem kolacja. Kąpiel i spać.

Mam dziwne wrażenie, że czegoś na swojej liście nie zamieściłam. Czego zapomniałam? Czuję, że to było ważne.

 

Strona główna

Ostatnio oglądałam w telewizji film pt. „Jak Ona to robi?” (tak na marginesie, czytałam też książkę, na podstawie,  której został nakręcony film – książka zdecydowanie lepsza). I miałam wrażenie jakbym w pewnym sensie oglądała swoje życie.

Wykonuję inną pracę, ale też  w korporacji, gdzie rywalizacja jest ogromna. Jeśli ktoś odnosi sukces, niestety zawsze jest ktoś kto go zazdrości  z całego serca, czeka na porażkę lub próbuje podczepić się pod czyjś projekt. To nie jest praca dla słabych.

Ale  nie chodzi mi o pracę, ale czas kiedy w niej nie jestem. Ja  tak samo, jak bohaterka filmu, zawsze jestem gdzieś spóźniona, albo po prostu zapomniałam o czymś ważnym – wtedy mi się przypomina, że powinnam gdzieś być w momencie gdy dzwoni telefon, a po drugiej stronie osoba, z którą miałam się spotkać. Też tak macie?

Najtrudniejsze  dla mnie jest to, że nie zawsze mogę być w ważnych dla moich dzieci momentach. Gdy narodził się mój Syn obiecywałam sobie, że będę na każdym jego przedstawieniu w przedszkolu, a potem w szkole, że zawsze jak będzie chory będę się nim opiekowała, bo przecież dziecko najlepiej zdrowieje przy mamie. Niestety rzeczywistość jest już inna, bo w takiej sytuacji zabrakłoby mi bardzo szybko urlopu, a z powodu zwolnień lekarskich moja absencja w pracy, na pewno spowodowałaby błyskawiczne wręczenie wypowiedzenia.  Nie zrozumie tego matka, która nie pracuje.

Ale jak już wyjdę z pracy, to pędzę do domu- nie jest to łatwe: korki i ilość kilometrów jakie mam do przebycia, jestem  na miejscu najwcześniej za 1,5 godziny. W domu jestem tylko dla rodziny. Tylko czasu mało, bo  jak dla każdej matki dla mnie też jest ważne żeby mój syn miał odrobione lekcje i poszedł o przyzwoitej godzinie spać. Dzieci niewyspane są nieznośne – coś na ten temat wiem.

Mam to szczęście, że moje dziecko jest odprowadzane do szkoły i odbierane z niej przez Babcię. Jak wracam do  domu to lekcje zazwyczaj są odrobione. Rodzina też jest już po kolacji – przykre, ale prawdziwe:( Za to kąpiel jest moim zadaniem, moim czasem kiedy możemy porozmawiać i powygłupiać się :) Tak, Kochana, codziennie wieczorem wracam do domu, żeby wykąpać swoje dzieci.

Wracając do bohaterki filmu, ja też codziennie wieczorem, zanim zasnę, robię listę: blok i kredki pastelowe na muzykoterapię; skarpetki  ze stoperami na zajęcia; zmierzyć stopę Córki i zamówić baletki; OMG zapomniałam zapłacić za zajęcia; kupić ręczniki papierowe; Syn na karate; Mąż musi zabrać na karate też Córkę, bo nie dojadę do 18:30 itd. A rano? 5 razy włączam drzemkę; zrywam się z łóżka i mam 30 min. na kąpiel, makijaż, kawę. O nie, zapomniałam uprasować ubranie do pracy!!! Córki sukienka ,jednak, też wymaga prasowania. Uff…  7.00 – zdążyłam, mogę wyjść. Nie, nie mogę! Nie mogę, bo zawsze muszę pożegnać się z dziećmi. I tu jest rytuał: „Synek, obudź się. Kochanie, mama już jedzie do pracy. Wstawaj, bo nie zdążę. Wstań, bo wyjdę bez przytulaka i będzie Ci przykro!!!!”- wstał.  Córcia cały ten czas płacze, że ona też chce przytulaska i buziaczka, a potem jeszcze raz buziaczka  i przytulaska i tak co najmniej 2 razy – kocham ten rytuał :)

Mój dzień kończy się koło 22.00. To czas dla mnie i dla Męża. „Może obejrzymy jakiś film?” – pyta Mąż. – „Możemy” – nie pamiętam kiedy ostatni raz obejrzałam film do końca.  Też  tak macie?